
Kto nam poprawia statystyki w płacach, czyli Polska „zielona wyspa” na szarym końcu rankingu zarobków.
Jak to jest możliwe, że kraj chwalony przez zagranicę za wyniki gospodarcze w okresie kryzysu ma dwukrotnie niższe zarobki od Grecji pogrążonej w totalnym kryzysie- w Polsce 865Eur, Grecji 1541 Eur?
Ale tak jest wg opracowań Sedlak & Sedlak na podstawie danych Europejskiej Komisji Gospodarczej.
Czyli nie są to wyniki badań naszych znakomitych pracowni CBOS, Ipsos itp., ale dane Komisji Europejskiej, która nie ma żadnych politycznych powodów dyskredytować Polaków.
Jak się jeszcze pomyśli, że to są głównie zarobki urzędników, które są wyższe od sfery prywatnej (to z kolei GUS), to ja nie wiem ile zarabiają Polacy poza sferą publiczną. Nie ma skali w Unii Europejskiej, czyli trzeba sięgnąć poza nią. I nie chodzi tu o Stany Zjednoczone. Takich płac trzeba szukać w krajach, gdzie poziom gospodarczy określa się mianem „ekonomia przetrwania”, albo przeżycia.
Ekonomia taka występuje w krajach postkolonialnych i w ogóle tzw. Trzeciego Świta.
Tania siła robacza jest naszym towarem eksportowym. I tym chcemy przyciągać inwestorów z kapitałem zagranicznym, ale i to nie jest skuteczną monetą przetargową, bo np. fabryka Fiata wycofała się do kraju macierzystego i nic nam nie pomogła tania siła robocza.
A przecież prawa ekonomiczne miały nie znać granic. To znaczy prawa nie mają takich granic, ale rządy państw, jak najbardziej. Poza tym jeden zakład produkcyjny pociąga za sobą kolejne procesy produkcyjne i usługowe z zatrudnieniem (kooperanci, dostawcy, transport itp.)
Nasz rząd nawet wydaje się rozumieć te zależności i wprowadza działania polegające głównie na długoletnich wakacjach podatkowych i innych ułatwieniach dla zagranicznego kapitału. Wakacje się kończą i kończy się inwestowanie. Zagraniczny kapitał wycofuje się z godziwym zarobkiem, a my dalej szukamy inwestorów. Uczeni ekonomiści potworzyli w tym celu Specjalne Strefy Ekonomiczne, klastry gospodarcze i Polskie Inwestycje Rozwojowe i podobno mają jakieś wyniki, ale we wzrostach gospodarczych jakoś nie są odnotowywane. Pewnie trzeba czasu, ażeby zadziałały stosowne prawa ekonomiczne.
Natomiast Polskie Inwestycje Rozwojowe swojemu pierwszemu prezesowi wypłaciły 1,5mln złotych za półtoraroczne urzędowanie. Teraz jest następny, który ma zdynamizować procesy inwestycyjne w Polsce.
No i dobrze. Pewnie nic znowu z tego nie wyjdzie, ale chociaż statystyki w zarobkach się poprawią i nie będziemy na szarym końcu w tej Unii, bo to już naprawdę wstyd.
Wykres 1. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w krajach Unii Europejskiej w 2013 roku (w EUR*)**
*kwotę wynagrodzeń w walucie lokalnej przeliczono na EUR według przeciętnego kursu walutowego w danym roku; **w zestawieniu pominięto Maltę i Cypr ze względu na brak danych
Opracowanie Sedlak & Sedlak na podstawie danych Europejskiej Komisji Gospodarczej
http://ulatowski.neon24.pl/post/81820,dlaczego-warto-walczyc-o-standard-zlota
Ten głupiec proponuje powrót do standardu złota. Trzeba mieć ciężkie zatwardzenie mózgowe (a to poważna choroba), aby coś takiego postulować.
On postulował zniesienie ustawowej płacy minimalnej jako jednego z elementów utrwalających bezrobocie. A wysokie bezrobocie to właśnie głodowe płace.
Ale u nas obawiam się, że wynik referendum byłby odwrotny.
Dlaczegoś biedny?-boś głupi.
U nas większą szansę miałby postulat tow. Szumlewicza : "znieść biedę ustawowo".